Przepisy, W kuchni

Przypadkowy sernik

Istnieją na tym świecie dwa wzajemnie zwalczające się obozy. Pierwszą grupę stanowią wyznawcy zasady całkowitej wierności przepisom kucharskim. Druga to ci kierujący się filozofią Aaa Taam. Czyli niewierni, improwizujący i olewający wszelkie kulinarne nakazy. Oczywiście, liczba skrajnych konserwatystów należących do obydwu grup nie jest zbyt wielka. Większość osób balansuje gdzieś pomiędzy, dostosowując swoje przekonania do zastanej sytuacji. 

Często pozostaję wierna przepisom, ale kilka czynników stale i skutecznie przeciąga mnie na drugą stronę konfliktu. Po pierwsze, przejście do grupy Aaa Taam zwykle wymusza brak wszystkich potrzebnych rzeczy w lodówce. Nie dlatego, że nie zrobiłam zakupów z myślą o przepisie. Zrobiłam. Tylko że chęć dokładnego odtworzenia dania połączona z pobieżną lekturą receptury to doskonały przepis na pominięcie najważniejszych jego składników. Będąc w połowie wykonania podjęcie sensownej decyzji nie jest proste. Wyrzucić w połowie zaczęte ciasto czy też brnąć w to dalej, mimo pełnej świadomości, że bez jajek to raczej nic z tego nie wyjdzie? Jako rozsądny i oszczędny człowiek zwykle wybieram tą drugą opcję, z różnym rezultatem. Zwykle niezbyt efektownym.

Jeżeli jednak coś z tego wyjdzie, wtedy zbliżam się do kolejnego etapu. W tym momencie niebiezpiecznie możliwe staje się zachłyśnięcie własnymi zdolnościami, prowadzące do kulinarnej brawury. Wtedy wszystko się zaczyna: wykonywanie potrawy niby wedle przepisu, ale przy zmianie pewnych składników i proporcji, trwając w przekonaniu, że tak na pewno będzie smaczniej. Jak można się spodziewać, na końcu zwykle pojawiają się nieuzasadnione pretensje do autora pierwotnego przepisu, że nie wyszło.
 
Jest jeszcze jedna opcja kuchennego improwizowania, ta najbardziej niewinna i pożyteczna, określana wdzięcznym mianem Mam Ochotę. Ochota ta zwycięża nad wszelkimi przeciwnościami: nad lenistwem przejawiającym się w braku poszukiwań jakiegokolwiek przepisu. Nad brakiem składników. Nad brakiem czasu. Pozwala ona na wzięcie sprawy w swoje ręce. Chcesz serniczka? To bierzesz jakikolwiek twaróg i jajka. Chcesz też ciasto czekoladowe? Skoro nie masz czekolady, to dosypujesz kakao do resztki mąki. Zachowujesz przy tym pewne konwenanse i ramy tradycyjnego przepisu. Nie kombinujesz zbytnio. Gdy pokładasz cała nadzieję w cieście, przelewając do niego całą swą miłość i tęsknotę za smakiem serniczka… Na pewno wyjdzie. 
 
Tak właśnie powstał mój przypadkowo przepyszny sernik. Może trochę brzmi to jak naciągana historia, ale naprawdę niecelowo stał się on objawieniem w postaci połączenia wszystkich cech najlepszych (w moim wykonaniu) serników. Jest delikatny jak sernik baskijski  a wszyscy wiedzą, że jest to najlepszy deser na świecie. Jego brzegi (które miały być spodem) to wilgotne brownie, którego podstawę stanowi maślano-kakaowa masa, podwójnie skarmelizowana. Jednocześnie jest to najbrzydsze ciasto świata,  niewyobrażalnie zmieniające kształt w czasie pieczenia oraz kilkukrotnie podejmujące próbę ucieczki. Najpierw z blachy, później z talerza. 
 
Cała ironia dzisiejszego wpisu polega na tym, że w celu wykonania tego przypadkowego sernika, musicie postępować wedle przepisu. Ale nie krępujcie się przy jakichkolwiek zmianach. Dalej, niechże mutuje.

Przypadkowy sernik
masa serowa:
1 kg twarogu sernikowego
1 szklanka cukru
2 jajka
odrobina esencji waniliowej
ciasto:
150 g masła
1 szklanka cukru
2 jajka
100 g mąki
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
3 łyżki kakao (ciemnego, niesłodzonego)
szczypta soli

Przygotować masę kakaową: masło rozpuścić, dodać cukier i kakao, rozmieszać. Podgrzewać przez kilka minut, aż masło z cukrem odrobinę się skarmelizuje. Uważać, żeby nie przypalić. Zdjąć z ognia, ostudzić i dodać dwa jajka. Do masy wmieszać mąkę, proszek, sodę i sól. 
Przygotować masę serową: twaróg wymieszać z jajkami, cukrem i esencją. 
Formę (tortownicę o średnicy 26 cm) wyłożyć papierem do pieczenia. Przelać do niej ciasto kakaowe, a następnie masę serową. Lekko połączyć obie części, robiąc wzorki. Nie przykładać się do tej czynności, bo finalnie całość i tak zmieni wygląd. 
Piec w 180 stopniach przez około 40 minut. W momencie wyciągania z piekarnika konsystencja ciasta nie będzie całkowicie zwarta, masa serowa może się lekko trząść, podobnie jak w baskijskim. Po wystudzeniu sernik będzie idealny.

6 komentarzy do “Przypadkowy sernik

  1. Gotować uczył mnie tato, jak już byłam mężatką i "na swoim" (wcześniej umiałam zrobić jajecznicę i kanapki). Przyszłam do niego na konsultację, a tato, zanim udzielił mi bardziej szczegółowej instrukcji na temat produkcji zrazów zawijanych, które umyśliłam zrobić, zagaił ogólnie: "po pierwsze: pamiętaj, że jak ugotujesz coś z jadalnych składników, to będzie to na pewno jadalne, a po drugie: najważniejsze to nie przypalić i nie przesolić – resztę zawsze da się uratować". Według tych zasad gotuję i tak też uczyłam moich synów. I gotujemy całkiem nieźle, a na pewno nie boimy się eksperymentować :). Moja mama natomiast sztywno trzymała się receptur, co okropnie ją stresowało i w efekcie jej potrawy były znacznie mniej smaczne i efektowne. Serniki uwielbiam. Te spontaniczne bardziej :).

  2. Prawdziwe złote rady 😀 Kuchnia mojego taty jest bardzo eksperymentalna i za każdym razem potrawy wyglądają na niejadalne. A smakują wyśmienicie. Tylko zawsze strach spróbować 😀

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *