Spóźniony (ale tylko trochę) Chleb Wielkanocny
Sobota. Dzień, w którym wszystkie wypieki świąteczne dawno już odpoczywają na blacie lub w lodówce, w najgorszym wypadku te ostatnie wykonywane są w pośpiechu. W tym roku prawdopodobnie nawet bez żadnego popłochu, ale mniejsza z tym. Rzecz w tym, że przepisy na pewno już dawno są wybrane i zaplanowane, a co ja robię? Dodaję propozycję ciasta na wielkanocny stół, właściwie w ostatniej chwili. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że w jego skład wchodzą produkty, które zwykle zakupuje się do pieczenia czegokolwiek wielkanocnego (czyli jajka), czegokolwiek na bogato (czyli masło) oraz nieco odświętnego (czyli twaróg) – więc może trafię w gusta spóźnialskich. Ponadto, ciasto to sprawdzi się w każdych warunkach, nawet już po świętach.
Przepis na chleb wielkanocny znalazłam w kulinarnej kolumnie „Wariacje z pisanką”, autorstwa Marii Lemnis i Henryka Vitry (czyli piszącego pod pseudonimem Tadeusza Żakieja), publikowanej w pismie „Ty i Ja” w kwietniu 1972 roku. Zawarte w niej receptury dotyczą dań ówcześnie mniej znanych i bardziej oryginalnych niż te tradycyjne, a jednocześnie nawiązujące do kuchni staropolskiej.
Wiele świąt, obchodzonych do dziś ogromnie uroczyście, straciło od dawna swój „duchowy” charakter, przeradzając się w swoiste festiwale kulinarne. Są to przede wszystkim Boże Narodzenie oraz Wielkanoc. Te święta zaczynają się przeważnie w kuchni, a kończą przy syto, najczęściej nazbyt suto zastawionym stole. Ale dzięki nim zachowały się jeszcze echa tradycyjnej kuchni staropolskiej, tradycje kiszonego barszczu, uszek, bigosu, szynki, karpia „po polsku”, mazurków, staroświeckich tortów i babek.
O tych najbardziej tradycyjnych, staropolskich specjałach pisaliśmy wielokrotnie. Sądzimy jednak, że oprócz tradycyjnych potraw można i należy wprowadzać od czasu do czasu pewne innowacje i warianty. Niech i u nas będzie po polsku suto i świątecznie, lecz nie tak samo i nie to samo, co u znajomych i przyjaciół.
Nie kładźmy bowiem nacisku na ilość, lecz na jakość przygotowywanych. Tak postępując na pewno wydamy na święta nie więcej pieniędzy niż ubiegłych lat (zwłaszcza gdy ograniczymy do rozsądnego minimum napoje alkoholowe), choć to, co podamy będzie smaczniejsze i wykwintniejsze.
I do tego też zachęcam. Chociaż ostatnio zdecydowanie lepiej wychodzi mi mieszanie alkoholów niż ich ograniczanie. Oczywiście muszę się także przyznać, że święta zwykle są dla mnie rodzajem „festiwalu kulinarnego” – ale w końcu każdy pretekst do upieczenia nadprogramowego serniczka i zjedzenia fnezyjnej kiełbaski jest dobry, prawda?
Jeśli udało Wam się kupić z odpowiednim wyprzedzeniem twaróg i masło, z którym nadal nie wiecie co zrobić, to zachęcam do wypróbowania przepisu na poniższy chlebek – może zamiast tradycyjnej babki? Jest to słodkie ciasto z mąki ziemniaczanej i twarogu, w formie bochenka, z dużą ilością rodzynek i migdałów. W oryginalnym przepisie czas pieczenia określony jest na 65-75 minut, ja piekłam go niecałą godzinę, a i tak wyszedł mocno wypieczony. Ponadto posiekałam migdały, zamiast mielenia. Można również masę przełożyć do podłużnej formy, ponieważ ma tendencję do rozłażenia się w trakcie pieczenia. Ciasto jest bardzo delikatne oraz lekko się kruszy, ale jest jednocześnie i sypkie, i wilgotne. Gdy po jakimś czasie od upieczenia trochę przeschnie, kromki świetnie nadają się do wykonania z nich słodkich maślanych tostów. Idealne na śniadanie.
Pod koniec chlebek smarowany jest sporą ilością masła i posypywany równie bogato cukrem pudrem, co pozwala na długie zachowanie świeżości. W tym momencie zwykle pisze się coś w rodzaju, że „ciasto i tak nie przetrwa tyle czasu, bo zostanie szybko zjedzone”. Więc tak, zgadza się, ciasto zniknie ze stołu w tempie ekspresowym.
Chleb wielkanocny
przepis opublikowany w piśmie „Ty i Ja”, kwiecień 1972.
1/2 kg mąki ziemniaczanej
15 g proszku do pieczenia
niecała szklanka cukru
30 g cukru waniliowego
2 jajka
200 g masła
250 g pełnotłustego, przetartego twarogu
2-3 łyżki rumu
150-250 g rodzynek
100-150 g zmielonych migdałów
otarta skórka cytrynowa
cukier puder
Mąkę ziemniaczaną przesiać z proszkiem do pieczenia, zagnieść ciasto z dodatkiem cukrem i cukrem waniliowym, jajkami, masłem i twarogiem. Ciasto szybko, ale dokładnie wyrobić. Pod koniec dodać rum, rodzynki, migdały i opcjonalnie skórkę z cytryny. Ukształtować podłużny bochenek i przełożyć na natłuszczoną i posypaną mąką blachę. Piec około 60 minut w temperaturze nie wyższej niż 190 stopni. Upieczony gorący chleb posmarować kilka razy masłem i oprószyć dużą ilością cukru pudru.
Bardzo Ci dziękuję za ten przepis :). Wypróbuję po świętach. Dawno temu zostałam obdarowana takim ciastem przez Ważnego Klienta. Chlebek był przepychota, ale wydzwaniać do Ważnego Klienta z prośbą o przepis trochę nie wypadało :).
Ja tam myślę, że dla dobrego ciasta można złamać wszelkie konwenanse 😀 Warto wypróbować, być może ten chlebek będzie podobny 🙂