W tych całych kryminałach to nic nie jedzą!
Za to dużo piją. Tak przynajmniej wynika z moich kilkutygodniowych obserwacji seriali o takiej tematyce. Nie mam więc zbyt dużego doświadczenia. Wynika to z faktu, że za kryminałami nigdy szczególnie nie przepadałam. Wychodząc z założenia, że prawdziwy świat sam w sobie jest zbyt okrutny, by jeszcze dodatkowo czytać o szczegółowo i z premedytacją zaplanowanych zbrodniach o wszelakich motywacjach. Ostatnio jednak coś mi się odmieniło, więc w ramach relaksu zajęłam się oglądaniem różnorodnych seriali kryminalnych, zawierających tak urokliwe sceny, jak między innymi zrywanie paznokci, torturowanie pewnych osobników przez meksykański kartel czy też wyławiania kolejnych z głębin jeziora. Skąd ta zmiana? Czyżby oglądanie jednego po drugim kryminału miał być jakimś standardowym rodzajem pocieszenia, że przecież mogło być gorzej?
Oczywiście, to nie do końca prawda, że w tych kryminałach jedzenie się nie pojawia. Moje głębokie refleksje dotyczą jedynie tych kilku tytułów, które ostatnio pochłonęłam jedne po drugim, a jedyne na co miałam po nich ochotę to kawa (przy tych skandynawskich), whiskey (po tych amerykańskich) i papierosy (to już po żadnym, ale szukam wymówki). Jedzenie nie wychodziło w nich na pierwszy plan, jeżeli już w ogóle się pokazało. I wtedy, gdy najmniej się tego spodziewałam, wkroczyły one – lody pistacjowe.I to nie byle jakie, tylko takie, które otrzymały konkretne zadanie do wypełnienia.
Niedawno pisałam o nawykach jedzeniowych, które mogłyby świadczyć o pewnych cechach charakteru. Mimo, że nie możemy mieć pewności co do tego, czy sposób krojenia chleba czy też rodzaj wybranej mąki odzwierciedla naszą osobowść, to możemy dość pewnie stwierdzić, że jedzenie w filmach i serialach często wykorzystywane jest właśnie jako taki rekwizyt, mający w subtelny, acz zrozumiały dla większości sposób mówić o postaci na ekranie i sytuacji, w której się znalazła. Tak właśnie dzieje się w przypadku lodów pojawiających się w jednym z odcinków serialu Ozark.
Organiczne lody pistacjowe należą do ulubionych deserów córki głównych bohaterów, zajmujących się rzeczą niesamowicie produktywną, czyli praniem pieniędzy dla meksykańskiego kartelu. Oczywiście, jak to zwykle ma miejsce w tego typu profesji, sprawy nieco się komplikują i rodzina musi nieco zmienić swoje dotychczasowe życie, przeprowadzając się na tzw. Zadupie, czyli okolice jeziora Ozark. Deser ten, niedostępny w żadnym okolicznym sklepie, staje się symbolem pewnego „luksusu”, wystarczająco zamożnego życia w dużym mieście, gdzie nigdy go nie zabraknie. Jednocześnie stają się wspomnieniem dawnego życia córki, przyzwyczajeń, które nie z własnej winy zmuszona była zmienić. Zjedzenie ich w nowym miejscu byłoby więc dla niej przynajmniej namiastką tego, co zostawiła, przywołującą dawne czasy oraz czymś, co pozwoliłoby jej być nieco mniej rozczarowaną nowym życiem.
Oczywiście, jej narzekania na brak tak podstawowych rzeczy jak organiczne lody (bo te zwykłe pistacjowe pewnie są gdzieś w Ozark) pewnie można by odczytać jako klasyczne strojenie fochów przez nastolatkę. Znajdując się w obcym miejscu, wplątana w nie swoje bagno, z dala od dawnych przyjaciół i znajomych twarzy, lody wydają się najmniejszym problemem. A jednak wiemy, że to te najdrobniejsze rzeczy zwykle wyprowadzają nas z równowagi, gdy sami borykamy się z różnymi kłopotami. Wyładowujemy swoją frustrację na rzeczach martwych trzaskając talerze, irytujemy się rozlaną kawą na ważnych dokumentach i płaczemy nad zaciągniętym oczkiem w rajstopach, mówiąc no jeszcze tego mi brakowało!
Na tym jednak historia lodów z Ozark się nie kończy. Matka nastolatki – Wendy – chce zapewnić córce tę odrobinę normalności, więc koniecznie organiczny deser chce znaleźć w okolicy. Gdy w czasie wizyty w oddalonym sklepie okazuje się, mimo wcześniejszego telefonu w tej sprawie, że takich lodów nie ma na stanie (za to są miętowe) bohaterka wyżywa się już nie na rzeczach martwych, a na stojącym przed nią właściwie niewinnym sprzedawcą. Koniec końców, udaje się kupić upragniony deser, jednak kończy on nieszczęśliwie pozostawiony na blacie poza lodówką, co dla lodów jest oczywiście wyrokiem śmierci. I żaden z bohaterów zadowolony nie będzie.
Dla mnie lody pistacjowe w serialu są przykładem na to, jak jeden dodatek jedzenia do filmu może wzbogacić jego postaci. Sprawić, by były bardziej „życiowe”, może dodawać kolejne warstwy i wspomnienia postaci – mimo, że nie wspomina się o nich tutaj bezpośrednio, to wiadomo, że ze smakami i zapachami wiążą się one najmocniej.
Jeśli czujecie się dziś nieco rozczarowani otaczającym was światem, wypróbujcie przepis na lody pistacjowe. Jest on równocześnie dowodem na to, że z praniem pieniędzy mam niewiele wspólnego. Jak i w ogóle z pieniędzmi. Z tego powodu deser ten nie jest organiczny. Jest też za mało pistacjowy, bo wychodziłoby za drogo. Robione są bez użycia miksera. Bo mi się zepsuł. Zapewniam jednak, że lody te topią się jak każde inne. A i rzuca się nimi nieźle.
100 g pistacji (można dać więcej, zaszalejcie)
200 ml pełnotłustego mleka
200 ml śmietanki 36%
4-5 łyżek cukru
Pistacje obrać ze skorupek, zalać wrzątkiem, zostawić na 2-3 minuty. Po tym czasie odcedzić i obrać z brązowych skórek. Można także użyć gotowych pokruszonych pistacji lub specjalnej pasty i zaoszczędzić sobie roboty. Dodać do rondelka z dodatkiem mleka i cukru, gotować na małym ogniu kilka minut. Ostudzić, odstawić do lodówki. Ubić mocno schłodzoną śmietankę do zgęstnienia, nie za mocno, by nie zrobić sobie pistacjowego masła. Można użyć miksera albo ubić ręcznie trzepaczką, by się przy okazji trochę wyżyć. Gdy obie części będą wystarczająco zimne, wymieszać je dodając partiami pistacjowe mleko do śmietany. Przełożyć masę do pojemnika na lody, w którym zwykle trzymamy koperek i chłodzić w zamrażarce przez około 4-5 godzin. Po tym czasie konsystencja powinna być odpowiednia. Wyjąć z zamrażarki i nie zostawiać samych na blacie.
Kadry: Ozark, sezon 1, odcinek 2: Niedobór snu, twórcy: Bill Dubuque, Mark Williams, Media Rights Capital / Zero Gravity Management, dystrybucja: Netflix, USA 2017.
Przeczytałam tytuł i dopowiedziałam sobie: ale za to dużo piją! No i proszę, pod tytułem dokładnie to samo :). Faktycznie, to dość charakterystyczne dla kryminałów. Może mordercy nie są dobrymi kucharzami, a może autorzy nie chcą widzów/czytelników rozpraszać kulinarnymi atrakcjami? Uwielbiam pistacje, uwielbiam lody, nigdy sama żadnych lodów nie zrobiłam, ale przepis jest tak prosty, że może się odważę. Zwłaszcza jeśli uda mi się namierzyć pastę pistacjową :).
Dokładnie tak jakby między jedną a drugą zbrodnią nie mieli czasu na talerz spaghetti!
Ten przepis wypróbowałam głównie dlatego, że w skład lodów nie wchodzą jajka i nie wymaga on zbyt dużego nakładu pracy. No, może poza obieraniem tych nieszczęsnych pistacji 😉
kurcze, przepis na lody dla mnie, boję się surowych jajek 😉 a po opisie mam ochotę na ten serial !
Właśnie skończyłam czytać kryminał i tam to samo – do sklepu po piwo potrafili zajść, ale zakupów spożywczych przy okazji zrobić już nie umieli xD
Polecam, wciąga!
Cóż, każdy ma swoje priorytety 😀