Pan nic nie je?
Jakże to musi być frustrujące, tak słuchać przez stulecia wciąż tego samego pytania: Pan/Pani nic dziś nie je? Być może większości z nas ta nieco krępująca sytuacja nie dotyczy, a przychodząc do restauracji zwykle zadowalamy się czymś innym niż tylko łapczywym spoglądaniem na innych gości. Jest jednak pewna grupa społeczna, która może być już nieco zirytowana tym ciągłym zwracaniem uwagi. Jeżeli jeszcze nie skojarzyliście, o kim staram się pisać z tak dużą dozą wyrozumiałości, to śpieszę z odpowiedzią: tak, mam na myśli wampiry.
Jest to z pewnością intrygujący temat. W osobach napotykających się na te istoty (a nie będących świadomymi ich prawdziwej natury) największe zdziwienie budzi fakt, że ten oto wampir nic nie je podczas późnej kolacji. Podejrzeń nigdy nie budzi to, że wychodzi z pokoju tylko po zachodzie słońca. Ani jego nieco staroświecki płaszcz. Ani nawet te zalotnie wystające zza wargi kły. Nie. Tylko pusty talerz jest podejrzany.
Wiadomo, ludzka krew rzadko kiedy ląduje w restauracyjnym menu. Ale czy faktycznie wampiry przedstawiane w kulturze żywią się tylko nieszczęśnikami napotkanymi na drodze? Wbrew pozorom – i wbrew temu pustemu talerzowi – zwyczaje żywieniowe wampirów są nieco bardziej urozmaicone niż mogłoby się wydawać. Aby tego dowieść, przychodzę z konkretnymi przykładami. Kolejność jest całkowicie przypadkowa – możecie wybrać swojego ulubionego.
1. Krew zwierzęca…
Jednym z często poruszanych motywów dotyczących spożywania przez wampiry ludzkiej krwi są ich dylematy moralne. Jedną z najbardziej oczywistych postaci jest niejaki Louis de Pointe du Lac, czyli zwierzający się dziennikarzowi wampir w „Wywiadzie z wampirem” z 1994 roku. To wcielenie Brada Pitta okazuje się być niesamowicie moralnym drapieżnikiem, którego trapi pytanie – cóż począć, gdy sumienie nie pozwala na spożywanie ludzi? Z pomocą przychodzą oczywiście szczury i kury. W końcu drobne stworzenia są idealnym rozwiązaniem do wege-wampirów. Niestety, krew ludzka jest nieporównywalnie lepsza od zwierzęcej (podobno), a i można się nią nieco dłużej delektować. Dla moralnego wampira nie ma to jednak znaczenia. Gryzonie zapewniają może i niewielką ilość krwi, ale dla spokoju własnego serca jest w stanie wiele poświęcić. No i przy odrobinie wprawy i odpowiedniej dozie cierpliwości, całkiem sporo z nich można wycisnąć. A zresztą po co się tak spieszyć, skoro ma się całą wieczność?
2. …jednak nie krew zwierzęca
Spożywanie zwierząt nie jest jednak szeroko akceptowalne i propagowane wśród społeczności krwiopijców. Dlaczego? Na pierwszy rzut oka wydaje się być dobrą opcją, a i nie różniącą się od nawyków ludzi, w większości nie gardzących zwierzęcym mięsem. Otóż, w tym momencie pojawia się stara jak świat (no, może nie aż tak) maksyma – jesteś tym, co jesz. W skrócie, gdy spożywasz zbyt wiele świń – stajesz się świnią. Doskonale wie o tym hrabia Dracula w wersji serialowej z 2019 roku, staje powtarzający te święte słowa. Dotyczy to także ludzkiej krwi – wraz z nią pijący wampir przejmuje emocje i umiejętności danego człowieka. Więc zamiast męczyć się z tą nieszczęsną niemiecką gramatyką, może lepiej wypić sobie jakiegoś bawara.
3. Krew syntetyczna
A co jeśli ludzie byliby świadomi istnienia wampirów, a fakt spożywania prze nie krwi nie byłby niczym szokującym? Oczywiste jest, że ktoś zrobi na tym niezły interes. Sztuczna syntetyczna krew pozornie rozwiązuje cały spór na linii wampir-człowiek. My zapewniamy wam odpowiednik, a oni nam spokój. Bierzcie i radujcie się. No, niestety nie. Ta prawdziwa krew, zawsze będzie bardziej kusząca, a jej sztuczny odpowiednik jest niczym sojowe parówki w świecie mięsożerców. I wszyscy chyba wiedzą, gdzie sobie je można wsadzić. Mimo to, przynajmniej w barach wampiry nie muszą już siedzieć smutno i słuchać pytań dotyczących braku apetytu. „Czysta krew” posiada jednak właściwości prawdziwego drinka zamawianego w knajpie. Całkiem miło się go sączy, ale nie da się ukryć, że jest trzykrotnie droższy niż w sklepie.
4. Zapij na umór
Powyższe przykłady wskazują na to, że ludzką krew może i da się jakoś zastąpić, a przynajmniej nie trzeba pić jej z gwinta. Smakuje ona jednak najlepiej, i żadne zamienniki jej nie podskoczą. Cóż zrobić w tej przykrej sytuacji? Zamiast dawać upust swoim żądzom i zabijać ludzi, należy… zabić sam głód. Ciekawy przypadek odnajdziemy w nieco bardziej nastoletniej produkcji, czyli w serialu „Pamiętniki wampirów”. Tam idealnym środkiem do zwalczania głodu i trudnych emocji było nic innego, jak sprawdzony alkohol (jakże edukacyjnie). Wypicie przez jednego z braci wampirów szklaneczki bourbonu skutecznie uśmierzało chęci na polowanie, co zdaje się być dość przydatne w niewielkim miasteczku. Bo wiadomo, rezerwy kiedyś się kończą.
5. Mrożonki
Dla tych klasycznych wampirów, jak te ukazane w „Tylko kochankowie przeżyją”, nie liczy się jedynie to, co jedzą, ale także sama oprawa posiłku. Istotna jest forma podania. Delektowanie się. Nie szaleńcze pochłanianie, dla zapełnienia prostackich rządzy. Tak wyrafinowanym istotom to nie przystoi. Krew należy pić w odpowiedniej ilości, tylko tyle, ile potrzeba, by nabrać siły, jednocześnie dbając przy tym o jakość i estetykę. Można by rzecz, kuchnia wysoka. Czasem jednak w tej trochę już nudnej wieczności ma się ochotę na coś prostszego. Ot, chociażby na krwiste lody.
6. Wampiry energetyczne
Wszyscy boją się krwiożerczych wampirów, a okazuje się, że to wcale nie one są najgroźniejsze. Wampirami o zdecydowanie odmiennych zwyczajach żywieniowych są te energetyczne. „Doktor Sen” dostarcza znakomitego przykładu – tam dla nabrania siły i wydłużenia życia konieczne jest spożywanie przez nie energii innych osób, pobieranej w postaci pary. Ale nie bójcie się, zagrożeni są tylko ci (nie)szczęśliwcy posiadający dar lśnienia.
Jaki wniosek możemy wyciągnąć z dzisiejszego wpisu? Czy powinniśmy nieco uważniej przyjrzeć się wszystkim tym znajomym, którzy nie jedzą publicznie i zawsze powtarzają, że nie są głodni? Sądzę, że należy pamiętać, iż zaburzenia odżywiania są jednak nieco powszechniejsze od bycia wampirem, a osoby te potrzebują raczej naszego wsparcia, a nie wbijania im osinowego kołka. Ale wiecie, ostrożności nigdy za wiele.
Wampirze pierogi z kaszanką
Nie będziemy się dziś bawić w przepisy udające prawdziwą krew: żadnych soków pomidorowych ani malinowych drinków w próbówkach, które to mają być tak oryginalnymi propozycjami na halloweenowych imprezach. O nie. Dzisiaj wykorzystamy prawdziwą krew. Trudno ją dostać w przeciętnym sklepie, a i bieganie z garnuszkiem po sąsiadach z gospodarstwem na wsi zapewne nie będzie budzić ich zaufania. Jest prostsza opcja. Kaszanka. I oczywiście nikt nie pogardzi pierogami, nawet wampiry. Tylko, broń Boże, dla nich wersja bez czosnku.
- 375 g mąki
- 1 żółtko
- 1 szklanka gorącej wody
- 1 łyżka masła
- 2 kaszanki
- 2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- sól, pieprz, ostra papryka, cynamon
Przygotować ciasto: przesiać mąkę, w zagłębienie dodać żółto, następnie gorącą wodę z roztopionym masłem i sól. Wyrabiać do momentu uzyskania elastycznego ciasta. Odstawić. Cebule pokroić w kostkę, podsmażyć z posiekanym czosnkiem do zrumienienia na maśle. Połowę odłożyć do przybrania. Kaszankę obrać, pokroić, podsmażyć z pozostałą cebulą. Przyprawić mocno solą, pieprzem, papryką i odrobiną cynamonu. Wałkować ciasto, wycinać krążki. Napełnić farszem i dokładnie skleić brzegi. Wrzucać partiami na gotującą się osoloną wodę, po wypłynięciu gotować 1-2 minuty. Przełożyć na talerz, posypać cebulką.
Wampirze opowieści nigdy mnie jakoś szczególnie nie pociągały, ale kaszanka owszem :). Lubiłam też krew smażoną i czerninę – dawno to było, ciocia na wsi takie specyjały robiła. Ale pierogów z kaszanką nie znałam. Sama od dawna takich rzeczy (mięsa, krwi itd) nie jadam, natomiast rodzinie może to cudo przyrządzę.
Nie wiem czy miałabym odwagę spróbować czerniny, ale z drugiej strony – jestem niesamowicie ciekawa, jak smakuje. Może kiedyś będę miała okazję 🙂 A te pierogi to taka miła odmiana od wszelkich ruskich i kapuścianych, warto wypróbować 😀