Raw Mięso film
Filmy i seriale, Jedzenie w kulturze, Przepisy, W kuchni

Strach przed surowym

Uwaga: wpis zawiera odniesienia do filmu „Raw” (2016) i ukazanego w nim kanibalizmu.

Pamiętam ten moment, kiedy odkryłam możliwość jedzenia surowych warzyw. Znaczy się, tego dowiedziałam się zapewne już w wieku kilku czy kilkunastu miesięcy, zaraz po etapie papek ze słoiczków. Mam tutaj na myśli warzywa, które mogą budzić pewne wątpliwości. Takie, o których utarło się przekonanie, że należy je przetworzyć termicznie – bo inaczej będą niestrawne. Albo wręcz trujące.

Niby to rzecz oczywista, że większość z darów natury można zjeść bez gotowania czy smażenia. A mimo to baza internetowych pytań zaczynających się od frazy „czy można jeść surowe…” jest całkiem spora. Bo niektóre z produktów mogą budzić wątpliwości. Czy nieugotowany kalafior nie będzie za twardy? Czy nie zatrujemy się pieczarką? I co z tą zieloną cukinią?

Najpierw jednak mała retrospekcja. Mimo faktu, że wychowałam się (i nadal mieszkam) w mieście, to okazji do jedzenia surowości “prosto z krzaczka” trochę miałam. Bo i raz w roku, obładowani tobołami, wyruszaliśmy na wakacje na wieś do rodziny. A tam oczywiście pod nosem warzyw, owoców, no i grzybów. Zrozumiałe więc, że to właśnie w tym miejscu odbyło się pierwsze posmakowanie surowego młodego groszku i bobu. Konsumpcja połączona była z lekkim zdziwieniem – bo jak to tak, zielone i bez gotowania?

Co na miejscu, to na miejscu, ale dodatkowo zawsze wracaliśmy z ponadwymiarową partią tobołów – czyli ogromnej ilości darów z własnego poletka. Tak, że ledwo co było widać tylną szybę w samochodzie. Wśród tych cudów zawsze obowiązkowo znajdowały się ogromne cukinie i kabaczki – takie, co to ich w zwykłym sklepie zwykle nie uświadczysz. Po powrocie i zrzuceniu bagaży odbywał się rytuał smażenia tejże cukini – pokrojonej w grube plastry, smażonej (a właściwie topionej) w głębokim tłuszczu, posypanej na sam koniec solą. 

Być może ta wtłoczona we mnie wizja jedynej właściwej, smażonej cukini tak mocno odcisnęła swe piętno, że perspektywa zjedzenia jej na surowo nie cieszyła się moim uznaniem. Było jednak oczywistym, że prędzej czy później zostanie ona właśnie w ten sposób pożarta. Ciekawość zwyciężyła, w tym przypadku słusznie.

Coś jednak siedzi w tym całym strachu przed surowym. Odmiana mięsna tego lęku uznawana jest za fobię o wdzięcznej nazwie karnofobia. Znów tak całkiem irracjonalna to ona nie jest. Trochę gorzej wypada na tym tle strach przed surowymi marchewkami – choć przy tego typu zaburzeniach nawet z pozoru najbardziej abstrakcyjny pomysł staje się realny… i zupełnie nieśmieszny. 

Są jednak momenty, kiedy to surowe mięso nie budzi przerażenia. Zwierzęta zwykle nie urządzają sobie ognisk w lesie w celu przyrządzenia pieczystego. A ludzie? Zarówno tatar, jak i krwisty stek mają przecież wielu zwolenników. 

Wejdźmy stopień głębiej w te dywagacje. Kanibale. Ale spokojnie. Nie będziemy na łamach tejże strony wchodzić na tak ciężki i niezbyt przyjemny temat. Skupimy się jeno na jego filmowym wyobrażeniu. Choć Hannibal na przyrządzenie mięsa ma wiele receptur, to przytoczę nieco bardziej surowy film. Czyli „Raw”. (Musiałam wpleść ten żarcik, musiałam).

Film Raw
Mięso (Raw), reż. Julia Ducournau, United International Pictures Sp z o.o., 2016

To film ukazujący historię młodej dziewczyny rozpoczynającej studia na uniwersytecie medycznym – dokładnie na weterynarii. Już jedna z pierwszych scen ukazuje odruchy wymiotne bohaterki spowodowane samym muśnięciem – nie ugryzieniem – mięsnego pulpeta, podstępnie zakopanego w ziemniaczanym puree. Dziewczyna jest bowiem stuprocentową wegetarianką. 

Studenckie życie wymusza na niej jednak skosztowanie mięsa zwierzęcia – na dodatek w surowej postaci. W wyniku tego zdarzenia budzą się w niej wcześniej niespotykane pragnienia. Dziewczyna zaczyna odczuwać niedającą spokoju potrzebę jedzenia mięsa, której ulega. Zaczyna od zwykłego burgera, lecz szybko okazuje się on niewystarczający. Sięga więc po mięso surowe. Jednak tym, czego naprawdę jej organizm się domaga, jest te ludzkie. 

Film Raw
Mięso (Raw), reż. Julia Ducournau, United International Pictures Sp z o.o., 2016

Jednak wbrew pozorom w „Mięsie” (polski tytuł) wcale nie chodzi o mięso. Promowany przed premierą jako krwisty film gore, jest w rzeczywistości o wiele subtelniejszy. Oczywiście, o ile wysublimowanym można nazwać obgryzanie czyjegoś palca, ale i tak będą to sceny bardziej poetyckie od dzikiej bieganiny z piłą mechaniczną w ręku. 

Filmowi bliżej jest do metafory dojrzewania i pewnego zmagania się z własnymi żądzami. Tymi, które można by określić właśnie jako „surowe”, przywodzące na myśl coś pierwotnego. Mówi o jednoczesnym strachu przed zatraceniem i trudnym do opanowania pożądaniem. O pierwszym oderwaniu się od rodziców, chyba najmocniej zrozumiałym dla nastolatków z łatką szóstkowego ucznia. Dodatkowo tych wychowanych w pewnym rygorze. A wiadomo, że wtedy dzikie imprezy wydają się bardziej szokujące – i jednocześnie, niczym zakazany owoc, bardziej pociągające.

I pomiędzy jednym kawałkiem mięsa a drugim pojawiają się tutaj motywy typowe dla trudnego okresu dojrzewania, a doświadczone przez wielu. Widzimy poczucie bycia dziwnym. Poczucie bycia wyjątkowym. Odkrywanie własnej seksualności. Brak umiaru. Dobrą zabawę. Złe zakończenia imprezy. Zmianę priorytetów. Wściekłość. Walkę z innymi. Walkę z samym sobą. Zagubienie. Poszukiwanie. I w końcu pewność siebie. 


Makaron z cukinii

Przechodząc do meritum – czyli przepisu. Z połączenia wątków surowych warzyw i mięsa powstało poniższe danie. To prosty wykonaniu makaron z cukinii, który pozostaje surowy. Do tego mięsne pulpeciki, obowiązkowo usmażone. I jeszcze dla pewności uduszone w cebulce. Nie ma co ryzykować z surowym mięsem. 

Makaron z cukinii i pulpeciki 
  • 2 spore porcje
  • 1 cukinia
  • kilka łyżek oliwy
  • sok z połowy cytryny
  • 2 ząbki czosnku
  • 500 g wieprzowego mięsa mielonego
  • 2 cebule
  • 1 jajko
  • 1 łyżka mąki + do obtoczenia pulpecików
  • sól, pieprz

Pokroić cukinię w cienkie długie paski przy pomocy obieraczki do warzyw. Przełożyć do miski, dodać oliwę, sok z cytryny, zabek czosnku, sól i pieprz. Dokładnie wymieszać i odłożyć do lodówki na czas przygotowania pulpetów. 

Mięso wymieszać z jajkiem, doprawić. Dodać nieco mąki w razie potrzeby. Formować niewielkie kuleczki, obtaczając je w mące. Smażyć na rozgrzanym oleju do mocnego zrumienienia. Przełożyć na talerz.

Na tym samym tłuszczu podsmażyć pokrojoną w piórka cebulę i rozgnieciony ząbek czosnku. Mocno przysmażoną cebulę podlać wodą, zredukować. Dodać mięsne pulpety, znów podlać wodą i dusić. Od czasu do czasu podlewać wodą i redukować. Pulpety powinny być obtoczone w lepkim sosie, a cebula mocno skarmelizowana. 

Na talerze nałożyć cukiniowy makaron, na wierzchu ułożyć pulpety z cebulą. 


Podobało Ci się i chcesz mnie wesprzeć?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *