Tak jakoś wyszło, że jedna pomarańcza spędziła ze mną połowę lata. I jak się okazało, miała ona pewne zapędy podróżnicze. Pomijam już kwestię drogi, jaką pokonała ona by dostać się do Polski. Pojawiła się ona w moim życiu jakoś w początkach sierpnia. Kiedy dokładnie? Pamięć niestety bywa zawodna, więc pewności nie mam. Zakładam, że w okolicach dziesiątego zawitała w progi
Czytaj dalejDoskonale rozumiem ideę przedobiadków. Lub podobiadków, zależnie od tłumaczenia. Duńskie ved frokosten – bo o nim właśnie mowa – to posiłek mający miejsce po drugim śniadaniu, a jeszcze przed obiadem. Coś idealnego na zaspokojenie lekkiego głodu, gdy na większy posiłek trzeba jeszcze trochę poczekać. Zresztą, prawie każda pora jest dobra, by coś przekąsić. Zwykle i tak przed obiadem jem „trzecie
Czytaj dalejPiękne pęki rzodkiewek kuszą mnie z każdej strony. Wylegują się na straganach, zalotnie wyciągają listki i nie mogę przejść koło nich obojętnie. Zwykle pod wpływem zachwytu nad ich kolorem i obietnicą soczystości nierozsądnie nakupię kilka pęczków, i dopiero później dociera do mnie bolesna prawda, że… właściwie to nie do końca je lubię. I co wtedy? Moja relacja z tymi bulwami
Czytaj dalej„Legendy i Latte” Travisa Baldree to opowieść z rodzaju cozy fantasy, które ostatnimi czasy cieszą się dużą popularnością. To świat, w którym można zanurzyć się bez obaw, w którym wszystko kończy się dobrze, a żaden problem nie jest nierozwiązywalny. A czytając je pod kocykiem można poczuć się jeszcze bezpieczniej. Ale jest jeden problem. Do lektury konieczne są świeżo upieczone cynamonki
Czytaj dalejMiniony rok stał pod znakiem kilku odkryć, zachwytów dużych i małych, prozy codziennych kanapek i jedzenia na mieście. Udało się wypróbować kilka nowych przepisów – i tak mniej, niż bym chciała. Bo jak zwykle ambitnie postawiliśmy sobie za cel, że będziemy raz w tygodniu na talerzu wyląduje coś nowego. I pojawił się także plan tematyczny, a jakże! Czyli „przerabianie” kuchni
Czytaj dalej