Doskonale rozumiem ideę przedobiadków. Lub podobiadków, zależnie od tłumaczenia. Duńskie ved frokosten – bo o nim właśnie mowa – to posiłek mający miejsce po drugim śniadaniu, a jeszcze przed obiadem. Coś idealnego na zaspokojenie lekkiego głodu, gdy na większy posiłek trzeba jeszcze trochę poczekać. Zresztą, prawie każda pora jest dobra, by coś przekąsić. Zwykle i tak przed obiadem jem „trzecie
Czytaj dalej