„Big Lebowski” i filmowe szlafroki
Każdy ma czasem taki dzień – albo tydzień, miesiąc, dwa lata – ogólnie, TAKI OKRES w życiu, że włóczy się po domu w szlafroku niczym Koleś. Koleś, The Dude, czyli Jeffrey Lebowski, bohater filmu o tytule „Big Lebowski”. Postać ta to bezrobotny, który spędza całe dnie na włóczeniu się w dresach i szlafroku, graniu w kręgle z dwojgiem kolegów i popijaniu Białego Rosjanina, czyli drinka z wódki, likieru kawowego oraz śmietanki. W życiu ważny dla niego jest porządny relaks oraz własny dywan. Nie ma większych aspiracji. I wcale mu to nie przeszkadza.
Zwykle między bohaterem występującym na ekranie w szlafroku i z drinkiem w ręce a jego kryzysem stawia się znak równości. Równie często z lenistwem. Być może słusznie, wszak w stroju tym zwykle nie dobijamy biznesowych targów ani nie idziemy biegać o szóstej rano. Ubiór ten w połączeniu z alkoholem, pustymi butelkami stojącymi na nocnej szafce lub resztkami wczorajszego jedzenia na talerzu mają dobitnie świadczyć o fakcie, że bohater się zaniedbał lub przechodzi ciężką chandrę: być może po rozstaniu, może po utracie pracy, a może wszystkiego na raz. Oczywiste jest, że w życiu mu nie wyszło, że coś poszło inaczej niż sobie zaplanował. Idealnym przykładem takiego bohatera będzie Mort Rainey grany przez Johnnego Deppa w filmie „Sekretne okno”. Początkowo towarzyszy mu tylko jedna jego słabość, czyli papierosy. Na stoliku w salonie widoczne są głównie resztki śmieciowego jedzenia, które przecież tak łatwo połączyć z upadkiem bohatera. A i później obok na blacie pojawia się także butelka po whisky. Bohater przesypia całe dnie na kanapie w tym sam stroju, w którym chodził przez cały dzień, niepotrafiąc pogodzić się z przeszłością i wyruszyć w przyszłość. Oczywiście, strojem tym jest szlafrok.
Mort Rainey jest postacią stworzoną przez Stevena Kinga w opowiadaniu „Tajemnicze okno, tajemniczy ogród”, na podstawie którego powstał później film „Sekretne okno”. Postaci wychodzące spod pióra tego autora często same są pisarzami – bo w końcu złotą zasadą jest to, by pisać o tym co się zna. Ten „kingowski świat” obfituje więc w postaci autorów w kryzysie, a co za tym – także w bohaterów w szlafrokach. Jednym z powodów, dla którego u Kinga (a co za tym, także w ekranizacjach jego utworów) tak często pojawiają się tak zagubione w życiu postaci jest to, że pisarz ten sam zmagał się z nałogiem. Nie sposób nie wspomnieć tutaj o here is Johnny Jack’u Torrance, bohaterze „Lśnienia”. Przede wszystkim właśnie ta postać jest odbiciem własnych doświadczeń autora.
Im dłużej jesteśmy z Jackiem w hotelu Overlock, tym bardziej robi się chłodno, więc mamy ochotę narzucić na siebie grubą frotte i mocno przewiązać w pasie sznurkiem, tak jak i on w jednej scenie filmu. Zresztą w szlafroku przechadza się również jego żona, Wendy. Wraz z tym upływem czasu obserwujemy coraz mocniejsze zatracanie się bohatera w swoim nałogu. Jack nie potrafi nic napisać, za to coraz bardziej przyciąga go hotelowy bar, urzekając swoimi światłami i pobrzdękującymi szklaneczkami z whisky.
Najbardziej fenomenalnym ze szlafroków w niedoli będzie jednak ten który ma na sobie Tyler Durden w „Podziemnym kręgu”, jednak nie ze względu na postać samego aktora. Otóż, ten szlafrok jest nieco inny od dwóch poprzednich. Stan w jakim bohater się znajduje jest przez niego pielęgnowany, jest tworzony z premedytacją. A kryzys? Okazuje się być kluczem do działania. Całe pozorne „wywalenie na świat” jest dobrze przemyślaną ideologią, nad którą wbrew pozorom trzeba się trochę napracować. Bohater ten, choć pozornie tak podobny do szlafrokowych postaci Kinga, jest zupełnie odmienny.
Szlafrok więc, chociaż stworzony był dla relaksu, stał się czymś odwrotnym – symbolem kryzysu. Symbolem porannego nieogarnięcia, które niektórym przedłuża się do wieczora, a wtedy do pary dochodzi szklaneczka z drinkiem. Symbolem życiowego problemu i braku chęci do przebrania się w strój wyjściowy. Symbolem czegoś, co zamiast dawać wyczekiwaną przyjemność stało przykrą rutyną. Rezczywiście, bez tej rutyny w postaci codziennego wychodzenia, chociażby do pracy, łatwo można w podobny stan się wciągnąć. Równie dobrze można tak też spędzić weekend i dziwić się, że znowu zbyt szybko minął.
Jeffrey Lebowski jest jednak inną osobowością, światełkiem w tunelu dla wszystkich materiałów frotte, które niechybnie czeka pogrążenie się w odmętach zrezygnowania właściciela. On pokazuje szlafrokom, że można inaczej. Można poddać się swej beznadziei. Można ten stan zaakceptować. Dać się ponieść braku perspektyw. Jednocześnie szlafrok Lebowskiego nie jest anarchistycznym szlafrokiem jak u Tylera Durdena, służącym do pokazania światu, jak bardzo nie zgadzamy się z jego zasadami. Chociaż wydaje się, że odrzucenie reguł życia w społeczeństwie jest w obydwu przypadkach podobne, to u tego pierwszego nie pojawia się chęć narzucania swojego trybu życia innym. On mówi jasno: rób co chcesz, mi to wisi, ja robię swoje – bo wiem, że takie życie jest dla mnie najlepsze.
Dude nie widzi sensu w szczególnym wysilaniu się w codzienności. Miła rutyna i brak dążenia do czegokolwiek jest dla niego najlepszym sposobem przetrwania. Bo urozmaicenie i tak się pojawi – na przykład pod postacią pukających do drzwi osób żądnych spłaty długu. Wtedy nie pozostaje nic innego, jak pozwolić się temu ponieść. Postać Lebowskiego jest po prostu opozycją wobec całego niepotrzebnego napięcia w świecie, które często sami sobie kreujemy.
Ostatnio naszła mnie chwila rezygnacji i chęci poprawy nastroju filmem, który już dobrze znam. Owinęłam się więc w szlafrok właśnie i puściłam omawiany film „Big Lebowski”. Nie byłam w tym szlafroku sama, lecz z garnkiem pomidorowego spaghetti. Talerz nie był mi potrzebny, kto by się przejmował takimi bzdetami. Widelec wystarczył. Nic się nie stanie, gdy garnek postoi do rana nieumyty. Ba, nawet nie namoczony. Będzie trudniej go umyć, ale co zrobisz, niech będzie to problemem dnia jutrzejszego. Przecież chociaż raz trzeba się zrelaksować. Oczywiście nie namawiam dziś do chodzenia od rana ze szklaneczką Białego Rosjanina, a jedynie chcę przypomnieć, że wyluzowanie to stan umysłu, a nie poziom procentów w drinku. Również kontrolowany regularny relaks nie powinien nas doprowadzić do szlafrokowego kryzysu, a przytoczone wyżej postaci filmowe niekoniecznie muszą nas do tego zniechęcać. Jedyne, do czego zachęcam mieści się w dwóch kolejnych zdaniach. Bądź czasem jak Lebowski. Wyluzuj.
Brak uzupełnienia powyższego tekstu przepisem na „Białego Rosjanina” groziłby zapewne zemstą wszystkich szlafroków, oto więc i on. Wykonanie go jest proste i szybkie – bo przecież gdyby nie było, to nie wiem czy Dude aż tak ubóstwiałby ten napój. Jest jednak pewien aspekt, który automatycznie wyklucza ryzyko pogrążenia się w lenistwie w szlafroku z drinkiem w ręce. Wypicie zbyt dużej ilości Białego Rosjanina praktycznie nie jest możliwe. Jeden, góra dwa drinki to dla wielu maksymalna dawka słodyczy – lecz wystarczająca dla zapewnienia sobie tej odrobiny przyjemności.
Biały Rosjanin
- 40 ml wódki
- 20 ml likieru kawowego
- 20 ml mleka zagęszczonego lub śmietanki
- kostki lodu
Szklankę napełnić lodem. Wlać wódkę i likier, a następnie delikatnie uzupełnić mleczkiem. Powstaną dwie ładnie prezentujące się warstwy, które przed spożyciem i tak najlepiej rozmieszać.
Kadry:
Big Lebowski (The Big Lebowski), reżyseria: Joel Coen, scenariusz: Joel Coen, Ethan Coen, studio: PolyGram Filmed Entertainment /Working Title Films, dystrybucja: ITI Home Video, USA, Wielka Brytania 1998.
Sekretne okno (Secret Window), reżyseria i scenariusz: David Koepp, studio: Columbia Pictures Corporation / Grand Slam Productions / Pariah Entertainment Group, dystrybucja: United International Pictures Sp z o.o., USA 2004.
Lśnienie (The Shining), reżyseria: Stanley Kubrick, scenariusz: Stanley Kubrick, Diane Johnson, studio: Warner Bros. / Hawk Films / Peregrine / Producers Circle, dystrybucja: Warner Home Video, USA, Wielka Brytania 1980.
Podziemny krąg (Fight Club), reżyseria: David Fincher, scenariusz: Jim Uhls, studio: Fox 2000 Pictures, Regency Enterprises, Atman Entertainment, Knickerbocker Films, Linson Films, Taurus Film, Niemcy, USA 1999.