Okładka książki Legendy i Latte
Jedzenie w kulturze, Książki

„Legendy i Latte” i niespełnione marzenia o cynamonkach

„Legendy i Latte” Travisa Baldree to opowieść z rodzaju cozy fantasy, które ostatnimi czasy cieszą się dużą popularnością. To świat, w którym można zanurzyć się bez obaw, w którym wszystko kończy się dobrze, a żaden problem nie jest nierozwiązywalny. A czytając je pod kocykiem można poczuć się jeszcze bezpieczniej.

Ale jest jeden problem. Do lektury konieczne są świeżo upieczone cynamonki i kubek kawy. W przeciwnym wypadku zaślinimy książkę.

Sama przedstawiona historia nie uraczy nas fajerwerkami i wartką akcją. Jednak tym, co najbardziej w książce pociąga, są opisy samej kawiarni oraz przygotowywanych w niej wypieków. To one działają niezwykle kojąco i pewnie nim można zawdzięczać dużą popularność książki. Po nich ma się ochotę nie tylko na kawę i coś słodkiego, ale też chce się rzucić wszystko i otworzyć własną kawiarnię z przyjaciółmi. Ta opisywana stosunkowa lekkość budowania od samych podstaw kawiarni przez główną bohaterkę – orczycę Viv – oraz jej szybki sukces może dobić właścicieli lokalów gastronomicznych w realnym świecie, gdzie nie wszystko się tak pięknie układa. Ale pod kocykiem można się rozmarzyć, prawda?

O ile zaparzenie kawy do lektury nie sprawi raczej nikomu kłopotu, to z cynamonkami może być już gorzej. Nie zawsze i nie w każdej piekarni będą dostępne. Można je sobie upiec, oczywiście. Nawet byłoby to zalecane, bo wtedy nie dość, że smak, to i zapach tych wypieków będzie nam towarzyszyć przy czytaniu. Ale nie. Ja się tego nie podejmuję. I tak wątpię, bym dorównała Naparstkowi – książkowemu piekarzowi odpowiedzialnemu za wypieki. Nie wiem, jakie macie doświadczenie w pieczeniu cynamonek, ale moje do najlepszych nie należą. Pokonują mnie od lat, od pierwszego podejścia.

Były one moją dosłownie pierwszą próbą kulinarną w zakresie wypieków. Nakręciłam się strasznie na cynamonowe zawijaski, które tak pięknie wyglądały na zdjęciu znalezionym w sieci. Efekt jednak okazał się niezbyt zadowalający. Nie dość, że ciasto nie wyrosło, to jeszcze po upieczeniu zamieniło się w twarde jak kamień, małe placki. I nie miały one wiele wspólnego z twardymi naparstkami Naparstka, które pod wpływem ciepłego napoju rozpływały się w ustach. O nie. Moje można by tłuc młotkiem, i tak nic by to nie dało.

Ale hej, to była pierwsza próba, prawda? Nie zawsze wszystko od razu wychodzi. Problem jednak w tym, że do dzisiaj nie udało mi się upiec cynamonek z moich snów. Dobrze wyrośniętych, puszystych, ładnie odrywających się od siebie kawałków. Nawet ułożone blisko siebie bułeczki nigdy nie chciały się ze sobą połączyć. I zawsze wychodzą jakieś takie suche, niezależnie od ilości użytego masła.

Co robię nie tak? Czy to tylko takie zrządzenie losu, że zawsze gdy planuję upiec cynamonki, to mam jakiś gorszy dzień na gotowanie? Za duża wilgotność powietrza? Foch piekarnika? Zły biomet dla cynamonek?

Na razie nie poznałam odpowiedzi na te pytania i nie spieszy mi się z kolejnym podejściem. Tym bardziej, że moja siostra ostatnio chyba zawarła pakt z diabłem, dzięki któremu piecze doskonałe cynamonki, kardamonki i inne -monki. Niniejszym więc zaprzestaję dalszych własnych prób i postanawiam żerować na jej sukcesie.


Travis Baldree, Legendy i Latte: opowieść heroiczna o sprawach przyziemnych (oryg. Legends & Lattes: A Novel of High Fantasy and Low Stakes), tłum. Piotr W. Cholewa, wydawnictwo Insignis, 2023.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *