Filmy i seriale, Jedzenie w kulturze

Zimne kolacje, zimne relacje? O pewnym spotkaniu w serialu „Sex Education”

Co podalibyście wyjątkowym gościom w swoim domu? Nie mam tutaj na myśli jakiegoś zabłąkanego celebryty, ale na przykład dziewczynę syna, która pierwszy raz zawitała w wasze progi. W takim momencie pewnie chcielibyśmy wykazać się gościnnością, sprawić, by sytuacja ta była dla niej komfortowa, może nawet próbowalibyśmy wprowadzić nieco „rodzinnej atmosfery”. Dania kojarzące się z tego typu sytuacją będą raczej ciepłe, przywodzące na myśl znany dom, będą jedzeniem kojącym duszę. Z pewnością wybierzemy też danie pewne, numer popisowy, który zawsze się sprawdza i wszystkim smakuje. Co jednak dziewczyna – dodajmy jeszcze, że taka niepochodząca z „wyżyn społecznych” – pomyśli, gdy ujrzy przed sobą… zimne sushi?

Scena z serialu "Sex Education". Maeve siedzi przy stole z rodziną Jacksona. Rozmawiają i jedzą sushi.
Sex Education, sezon 1, odcinek 5, Netflix, 2019

Sytuacja, o której mówię to scena z serialu „Sex Education”. Wspomnianą dziewczyną jest Maeve, jedna z głównych bohaterek, a chłopakiem – Jackson. Została ona zaproszona na kolację do jego domu. Nieco wcześniej w serialu dość dosadnie ukazana została sytuacja rodzinna chłopaka. Jedna z jego matek jest osobą bardzo wymagającą, przenoszącą swoje własne ambicje na sportowe umiejętności syna. Mimo bardzo dobrych wyników, dla niej są one wciąż niezadowalające, a do ideału zawsze brakuje przynajmniej jednego kroku. Nic więc dziwnego, że kreuje ona wokół siebie atmosferę perfekcji, której mimo starań dosięgnąć nie może żaden człowiek. Nie dosięga jej również Maeve, która zdecydowane czuje się skrępowana domem, wiszącymi na ścianie dyplomami i pozorami perfekcyjnej rodziny, której ona sama nie posiada. W tej sytuacji drogie i zimne sushi także nie wydaje się być odpowiednim daniem. Zdecydowanie problemem w tej scenie nie jest jednak jedzenie (do którego sama bohaterka nie podchodzi zbyt poważnie), lecz sama rozmowa dotycząca jej rodziców, która wprawia ją w zakłopotanie.

Nieco przesadzam tak bardzo obrażając sushi określając je jako zimne danie. Każdy ma inne wspomnienia związane z jedzeniem, a z pewnością u wielu roladki z ryżem i surową rybą wywołują ciepło na sercu oraz motyle w żołądku. Jakby nie patrzeć, sushi jest posiłkiem jadanym wspólnie, nabieranym po kawałeczku z jednej tacy. Jest więc to przejaw dzielenia się posiłkiem, który posiada moc jednoczenia ludzi. Skąd więc u mnie takie chłodne skojarzenie?

Scena z filmu "W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju". Sąsiedzi Griswoldów siedzą naprzeciwko siebie przy stole z owocami i drinkami.
W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju, studio Warner Bros. / Hughes Entertainment, 1989

Jeszcze nie tak dawno, zanim pakietowe budżetowe wersje japońskiej potrawy pojawiły się w sklepach, było to danie niedostępne dla każdego. Podanie go było często przejawem raczej snobizmu i pochwalenia się, że kogoś na to stać, bo jednak sushi nie należy do najtańszych posiłków. Tym bardziej zamawiając je na imprezę dla większej ilości osób niekoniecznie zapoznanych z kuchnią światową. Jak w filmach, zwykle tych z lat 80. i 90., gdzie pojawiają się postaci „modne”, zamożniejsze, podążające ślepo za wszelkimi nowinkami, które pozwalają im poczuć się lepszymi od innych. Doskonałym tego przykładem będzie para – sąsiedzi słynnej rodziny Griswoldów. Zawsze modni, zawsze nieco wyżej od innych, gardzący pospolitą tradycją dla motłochu. Oni z pewnością podali by gościom zimne sushi. Dodatkowo w filmie „W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju” podkreślone zostały zimne relacje pary – kobieta ukazana była, jakby jednak nieco tęskniła za tą „godną pogardy” zwyczajnością i tradycjami świąt. Jednak gdy choćby o tym mimochodem wspomniała partnerowi, to wtedy spotykała się z jego oschłością. Ich modny świat został wyśmiany jako zimny i nieco pusty w kontraście do mocno (bardzo mocno) celebrujących tę okazję sąsiadów*. Oczywiście nie oznacza to, że w rzeczywistości jest tak samo – jednak na ekranie w pewnym momencie taki sposób ukazywania osób świadomie odchodzących od tradycji był bardzo powszechny.

Z drugiej strony – przecież sushi zwykle nie jest elementem codziennego wyżywienia i jedzenie go ma w sobie coś z celebracji. Przynajmniej w moim domu przez długie lata był to produkt poza zasięgiem – tak jak i owoce morza – zbyt drogi żeby przybrać nim chleb powszedni. Tego typu „ciekawostki” pojawiały się więc okazjonalnie – czyli zwykle na święta bożonarodzeniowe, niczym te sławne peerelowskie pomarańcze. Można więc nieco kpiąco spoglądać znad karpia na puszki z ośmiornicami, ale jednak był to element obowiązkowy świątecznego podjadania. I mimo niskiej temperatury, na pewno nie zimny.


Nie będę się wygłupiać i udawać, że wiem jak się robi sushi. Jednak wiedza teoretyczna to jedno, a praktyka, jak życie pokazuje, co innego. Robiłam je tylko raz i wszystko rozłaziło się na boki. O wiele większe doświadczenie posiadam w przypadku zamawiania i kupowania sushi przygotowanego przez kogoś innego. Oto więc kilka mych jakże błyskotliwych rad na ten temat:

1.Nie każda restauracja podająca sushi wie jak je przygotować, więc istotny jest wcześniejszy risercz i opinie osób zaufanych.

2. Jeśli ktoś prycha z oburzeniem, gdy nie potrafisz jeść pałeczkami, to znaczy że jest snobem bez cienia empatii.

3. Nie zawsze sushi z marketu jest z automatu gorsze od tego z restauracji (patrz punkt 1.)

4. Znacznie gorzej i łatwiej jest się sushi przejeść niż nim nie najeść.

5. Nie kupuj sushi z przeceny.

6. Nie kupuj sushi z przeceny z kończącą się datą. Nigdy.


* Korzystając z okazji: chciałabym przeprosić moich własnych sąsiadów. Bo ja właśnie jestem częścią takiej rodziny Griswoldów. Ale tak na poważnie, 2,5-metrowa choinka zawsze niemal ugina się pod sufitem w mieszkaniu o 2,5-metrowej wysokości a karpie w brytfankach zajmują cały balkon. Sąsiedzi naprawdę mogą czuć się tym przytłoczeni.

Kadry:

Sex Education, twórca: Laurie Nunn, studio: Eleven, dystrybucja: Netflix, Wielka Brytania 2019.

W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju, reżyseria: Jeremiah S. Chechik, scenariusz: John Hughes, studio: Warner Bros. / Hughes Entertainment, USA 1989.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *