Tatry polskie i syrop sosnowy
Jedzenie w kulturze, Książki, Rozważania, Sztuka, W kuchni

Opowieści z kokonu: „Tatry polskie” i syrop sosnowy

Koniec grudnia to moment, w którym wzrasta potrzeba kontaktu z zielenią. Na zewnątrz jednak szaro i ponuro, drzewa stoją wytrwale ogołocone z liści. Gdzieniegdzie tylko pojawi się jakaś szalona kępka trawy, schowana pod starym samochodem. Nie zauważyła szczęściara, że pora roku się zmieniła. Słońce i wiosenna roślinność jednak zbyt prędko się nie pojawi, a jakoś trzeba sobie radzić. Cóż więc można zrobić?

Istnieją dwa dość dobre rozwiązania tego problemu. Po pierwsze, niedobór zieleni można uzupełnić spędzając około godzinki tygodniowo na dziale ogrodniczym marketu budowlanego. Można wrócić do domu z jakąś doniczką, jeżeli mamy miejsce. A wcześniej przy okazji zahaczyć jeszcze o dział z lampami i trochę się doświetlić.

Jednak to druga opcja jest bliższa naturze aktualnej porze roku, nie kłóci się z zimowo-świąteczną atmosferą. To iglaki. Sosienki, świerki, czy jodełki – ich zieleń nigdzie się zimą nie wybiera. Jest ciemna, intensywna, tak daleka od tej młodej i rześkiej charakterystycznej dla wiosny. Jednak wystarczająca.

Poza choinkami czy świątecznymi wieńcami, można je odnaleźć na zimowym spacerze. Ale cóż, by tego dokonać należy wcześniej opuścić ciepłe mieszkanko. Na szczęście w przypadku iglastych drzew i krzewów jest jeszcze jeden aspekt działający równie kojąco, co ich widok na łonie natury. Czyli zapach. I smak zresztą też.


Tatry polskie i syrop sosnowy

Do oglądania: Album „Tatry polskie”, oprac. Kazimierz Saysse-Tobiczyk, Wanda Filipowiczowa, Spółdzielnia Wydawnicza „Sport i Turystyka”, Warszawa 1953.

Ta książka to zbiór fotografii artystycznej licznych polskich twórców, którzy za temat obrali sobie naturę Tatr. Poza autorami opracowania, znajdziemy tam między innymi takie nazwiska, jak Edward Hartwig, Włodzimierz Puchalski, Zofia Zwolińska… i wielu innych dobrych fotografów. A wśród prac oczywiście pojawiają się zimowe widoki. Choć wszystkie reprodukcje to zdjęcia w czerni i bieli, to doskonale oddają one charakter uchwyconej tatrzańskiej aury i jej roślinności. Wśród niej góruje sosna limba – typowa dla wysokich partii gór.

Miło tak, na chwilę przenieść się na szlak, nie ruszając się spod koca. Bo, jak zapewniają autorzy opracowania, „każdy, kto choćby raz jeden dotarł w głąb gór, znajdzie tu echa własnych niezapomnianych wrażeń”.

Tutaj można zapoznać się z innym albumem dotyczącym fotografii tatrzańskiej.

W kubku: syrop sosnowy do herbaty

Sosna od dawien dawna wykorzystywana była w kuchni. Świeże pędy można potraktować jak sałatkę, korę przemielić na mąkę, a z igieł spokojnie zaparzyć aromatyczny napar. Taka herbatka ma także korzystne działanie dla zdrowia – może złagodzić nieco kaszel, co jest wielce pożądane w sezonie chorobowym.

Oczywiście surowiec powinien pochodzić z niezanieczyszczonego miejsca. Znajdziemy go także w sklepie zielarskim, więc możemy się zaopatrzyć w sosnowe cuda także poza okresem ich zbiorów. Jeżeli do takiej herbatki pochodzimy nieco niepewnie, to zacząć można subtelniej – od naturalnego syropu z sosny. I u mnie póki co króluje ten drugi wariant.

Tatry polskie Kazimierz Saysse-Tobiczyk, Wanda Filipowiczowa
Tatry polskie Kazimierz Saysse-Tobiczyk, Wanda Filipowiczowa

Przeglądając karty tatrzańskiego albumu i popijając sosnową herbatkę, nieśmiało wychylam się ze swojego kokonu z myślą: może to już czas na wycieczkę w góry?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *