dwie rurki z kremem
Jedzenie w kulturze, Książki

Rurkowa saga: Noël Randon, „Dwie rurki z kremem”

Choć nie jest to sprawą oczywistą, to dwie rurki z kremem mogą stać się świetnym tytułem dla klasycznego kryminału. Nie jedna, nie trzy – dokładnie dwie. Co prawda skojarzenie z „dwururką” wydaje się być zasadne, lecz nie o nią tutaj biega…

Ta nazwa dla książki nie jest tylko moim dziwnym snem na temat deseru (choć nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego). Taki kryminał naprawdę powstał. W 1958 roku wydany został takowy utwór, autorstwa Noëla Randona – czyli piszącego pod pseudonimem Tadeusza Kwiatkowskiego. A i tytuł ten pojawia się podwójnie – bo i jeden z bohaterów postanawia tak nazwać swoją własną powieść. Choć główna akcja niby to tych wspomnianych rurek nie dotyczy, to jednak są one istotnym tłem dla całej opowieści.

Akcja ma miejsce w niewielkim francuskim miasteczku nieopodal Cannes, a same rurki podawane są w lokalnej cukierni Abricot, będącej własnością państwa Voisin. Nie są to jednak takie ot, zwykłe puste rureczki, bo wypełnione są one wyjątkowym kremem morelowym. Specjał ten znają wszyscy mieszkańcy miasta. Ba, nie tylko znają. Praktycznie każdy się nimi zajada! Niemal codziennie, spożywane są zarówno na miejscu, jak i brane na wynos. Zawsze sprzedawane dwójkami – ten zabieg świadczy o sprycie właściciela i intuicyjnym wyczuciu mocy dobrego hasła przyciągającego klientów. Zresztą, nie znalazł się żaden szaleniec, który by rzekłby: nie, nie, poproszę tylko jedną.

dwie rurki z kremem książka

Ten niepozorny deser tak mocno wrósł w powszednie życie mieszkańców, że jego nagłe zniknięcie spowodowałoby popłoch o wiele większy, niż zbrodnia popełniona w sąsiedztwie. Zaburzyłoby to rytm życia miasteczka, spokojny i niezmienny od wielu lat. Choć, oczywiście, popełnione przestępstwo nie pozostaje bez wpływu na lokalną społeczność. Każdy mieszkaniec dywaguje na temat tego przerażającego wydarzenia, wydając własne osądy, szukając podejrzanych i wyciągając niekoniecznie słuszne wnioski… i wszystko to pomiędzy przegryzaniem jednej i drugiej rurki. Albo i w trakcie którejś z nich.

Cukiernia Abricot stała się więc dla miasta miejscem kultowym, wyjątkowym, wręcz niezastąpionym. Ale takie rzeczy nie dzieją się jedynie na kartach powieści. Czyż każdy z nas nie ma w pamięci jakiegoś takiego ulubionego miejsca? Takiego, które darzone jest powszechną renomą i sympatią, dla którego wielu jest gotowych stoczyć walkę – przed zamknięciem niewypłacalnego lokalu, czy przed kolejką mogącą wykupić cały asortyment przed nami. Nie każde z tych miejsc zdobywa ogólnonarodową – czy nawet międzynarodową sławę… lecz znane jest wśród najbliższych mieszkańców, bez wątpienia. 

Nie będę się w tym momencie wyrywać się z moimi „rurkami z mięsnego”. Jestem świadoma, że to miejsce do takich nie należy, a sentyment którym go darzę wynika jedynie z moich dziecięcych wspomnień. Odrobiłam jednak pracę domową i przybliżam kilka miejsc, które doczekały się popularności. Zgodnie z tematem, skupiam się na tych podających rurki z kremem. Czy wiernym klientom udało się ich uratowanie? Czy nadal serwują swoje rarytasy? I najważniejsze – czy nie zatraciły swego uroku?

Warszawskie „Rurki z Wiatraka”

To lokal znajdujący się na Rondzie Wiatraczana, stąd też jego nazwa. Miejsce założone zostało w 1958 roku i od tego czasu zyskało sympatię niejednego wielbiciela rurek. Przeszło jednak kilka kryzysów. Między innymi moment, w którym zapowiadano wyburzenie pawilonów mieszczących „Rurki”. A niedawno – kryzys pandemiczny wpływający na gastronomię. Wtedy to ich wielbiciele ruszyli na ratunek, dzielnie ustawiając się w kolejce po rurkę1. Rurki bezpieczne!

Bielska budka „Lody Eskimo”

Miejsce niepozorne, czyli mała budka na placu Wojska Polskiego w Bielsku-Białej. Wyglądająca jakby dla niej czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. W asortymencie oczywiście znajdują się lody, ale także i rurki (zwane greckimi) z bitą śmietaną. Zdaje się, że dla żadnego z Bielszczan kiosk ten nie był obojętny. Dla większości to obowiązkowy element miasta, choć pojawiają się głosy temu przeciwne. Chociaż z powodu remontu zniknął z placu, to nadal dzieli niektórych mieszkańców. Same „Lody Eskimo” nie znikły jednak bezpowrotnie, lecz zostały przeniesione do innego lokalu2. Rurki ocalone!

Cukiernia Oleńka” w Radomiu

Najstarsze miejsce w zestawieniu, bo powstałe w 1946 roku. Choć same rurki pojawiły się w niej w latach 60. Cukiernia cały czas wytrwale pracuje w tym samym miejscu – tylko szyld niedawno został odnowiony, a w logo znalazły się one, cudowne, rurki3. Rurki stale bezpieczne!

Budka „Włoskie rurki z kremem” na Placu Grunwaldzkim we Wrocławiu

Kolejna budka, tym razem znajdująca się we Wrocławiu. Tutaj historia podobna do „Eskimo” – miejsce to zostało zburzone w 2005 roku. Lecz nie zapomniane przez mieszkańców osiedla Grunwald. Podczas przeprowadzonej tego roku akcji „Czy pamiętasz rurki z kremem z Grunwaldu?” smak wspomnień został przywołany. Na tę okazję przygotowane zostały rurki, według tego samego przepisu i przez tę samą osobę, która zaopatrzała w wafle dawną budkę4. Ponadto, kilka lat wcześniej działalność na Placu rozpoczął foodtruck z rurkami w sprzedaży. Rurki uratowane!


A jaki lokal zajmuje wyjątkowe miejsce w Twoim sercu? Podziel się w komentarzu!


Przepis na rurki z kremem morelowym:

Podobało Ci się i chcesz mnie wesprzeć?

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Udostępnij:

2 komentarzy do “Rurkowa saga: Noël Randon, „Dwie rurki z kremem”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *